PGF na plenerze w Norwegii

 

Gdyby pół roku temu ktoś mnie zapytał „Czy da się za mniej niż 100zł zrobić plener fotograficzny w Norwegii?” to odpowiedziałbym bez zastanowienia: „Chuchnij!„. Jeszcze pół roku temu Norwegia była dla mnie tym, czym Księżyc dla Rosjan w końcówce lat 60-tych – marzeniem.

Teraz już wiem, że Rosjanie też kiedyś wylądują na Księżycu. A skąd to wiem?

Wszystko zaczęło się jakieś 2 miesiące temu, kiedy to dostałem cynk od Pawiego (Pawła Jakubowskiego), że pewne linie lotnicze promocyjnie sprzedają bilety po 1zł (słownie: jeden złoty) na określone loty. Pawi zapytał, czy nie chciałbym się przelecieć do Norwegii w połowie października. Na podjęcie decyzji miałem kilka (!) minut,  bo bilety schodziły jak ciepłe rogale w paryskiej piekarni. Po chwili zastanowienia już wiedziałem – lecę. Jako że bilety nie należały do najdroższych, to wykupiliśmy jeszcze lot dla mojej żony, brata i trójki znajomych. W sumie mieliśmy lecieć w siedem osób (to się przewoźnik obłowi – pomyślałem). Im bliżej było wylotu, tym kolejne osoby się wykruszały (z różnych przyczyn). Koniec końców została nas trójka – Elwira, Pawi i ja.

Wylot był zaplanowany na 16 października, na godz. 14:00 z lotniska w Modlinie. Postanowiliśmy z Płocka dojechać tam samochodem, który pozostawiliśmy na parkingu strzeżonym na noc, bo powrót miał być dnia następnego o godz. 18:35.

Dzień wcześniej Pawi dokonał odprawy on-line, a potem wydrukowaliśmy sobie karty pokładowe (czyt. bilety). Aby nasz przelot kosztował rzeczywiście 1zł, musieliśmy obyć się bez dużego bagażu tzw. rejestrowanego. Na szczęście do samolotu mogliśmy zabrać ze sobą bagaż podręczny (do 10kg) i jak się okazało, to nam z powodzeniem wystarczyło. Jako że to miała być stricte fotograficzna wyprawa, musieliśmy jakoś zbalansować bagaż „fotosprzęt – jedzenie” 😉 Po krótkim głosowaniu (którego nikt nie pamięta) uzgodniliśmy, że jedzenie bierze Elwira, a my ciężki sprzęt fotograficzny (czyli po staropolsku).  O dziwo zostało jeszcze kilka kilogramów wolnego miejsca 😉

Z Modlina wylecieliśmy planowo i mieliśmy lądować o godzinie 16:00, ale jak się okazało dolecieliśmy 45 minut przed czasem (co dla mnie wciąż zostaje zagadką). Pewnie mieliśmy „wiatr w ogon”, jak mawiają piloci 😉
Wylądowaliśmy w małym miasteczku Rygge, jakieś 65km od Oslo. Nie planowaliśmy jechać do stolicy, bo po pierwsze – było za mało czasu, a po drugie – miał to być ekonomiczny wyjazd (a bilet Rygge-Oslo-Rygge kosztował 210 NOK, czyli ok. 120zł).

Postanowiliśmy ten dzień spędzić na spacerze po Rygge, do którego „centrum” zawiózł nas darmowy autobus. Dość szybko się ściemniało, więc zdjęć z tego miasteczka nie mamy za dużo, ale porobiliśmy trochę nocnych zdjęć z okolic lotniska 😉 Niestety trafiliśmy na „angielską” pogodę, czyli prawie cały czas padał deszcz. Jako że byliśmy tylko we trójkę, to umówiliśmy się, że nie wynajmujemy żadnego noclegu i poczekamy do rana w poczekalni na lotnisku.

Jakąś godzinę przed wschodem słońca pojechaliśmy na dworzec kolejowy (tym darmowym autobusem), skąd pociągiem pojechaliśmy do oddalonego o jakieś 10km portowego miasta Moss.


Oczywiście na miejscu przywitał nas deszcz, ale okazało się, że nie jesteśmy z cukru, więc ruszyliśmy w miasto z aparatami (i kanapkami).

Jako pierwszą atrakcję zaliczyliśmy port towarowy. Akurat wschodziło słońce i potężne żurawie przypominały machiny z filmu „Wojna Światów” Stevena Spielberga.  Nie znaliśmy miasta, więc krążyliśmy wąskimi uliczkami w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Między innymi odwiedziliśmy miejsce przeprawy promowej (Moss-Horten), kanał oddzielający prawe Moss od lewego (czyli od wyspy Jeloya), najstarszą szkołę średnią w Moss (Kirkeparken videregående) i opustoszały (przez pogodę i wczesną porę dnia) deptak Dronningens. Niestety nie mieliśmy tyle czasu, żeby zwiedzić  turystyczne miejsca w Moss (zabytki i inne atrakcje), a nie chcieliśmy też robić zdjęć w pośpiechu, dlatego lista odwiedzonych miejsc nie jest pokaźna.

Do Rygge wróciliśmy pociągiem i naszym ulubionym – darmowym autobusem. Ok. godziny 14:30 odprawiliśmy się do wylotu i czekaliśmy w hali odlotów na samolot do Modlina, którego start zaplanowany był na godz. 16:45. W samolocie spotkaliśmy starych znajomych z Płocka, którzy w Norwegii mieszkają już 7 lat. Zawsze uważałem, że świat jest mały, ale żeby wpadać na siebie ponad 1000km od rodzinnego miasta? Miły akcent na zakończenie naszego pobytu w Norwegii.

Z góry podziwialiśmy piękny zachód słońca (który na wysokość 11tys. metrów jest nieco później niż na ziemi), a nawet udało się nam zrobić zdjęcia Płocka, podczas podejścia samolotu do lądowania. Do Modlina dolecieliśmy prawie planowo (ale też przed czasem). Po 15-tu minutach od lądowania byliśmy już w samochodzie i wracaliśmy do Płocka.

 

A teraz krótkie podliczenie kosztów trzydziestogodzinnej wycieczki do Norwegii.

Koszty zasadnicze
Bilety na samolot (w obie strony): 2zł/os.
Dojazd do Modlina i z powrotem (ok. 150km): 60zł
Parking w Modlinie (2 doby): 35zł
Ubezpieczenie turystyczne (najdroższe): 28zł/os.

Koszty dodatkowe (dobrowolne)
1 NOK (korona norweska) – 0,55zł
Kawa/herbata na lotnisku: 20-25 NOK
Hot-Dog: 20-30 NOK
Woda mineralna w sklepie (1,5l): 10 NOK
Woda mineralna na lotnisku (0,7l): 35 NOK
Bilet na pociąg (Rygge-Moss): 35 NOK

Jak ktoś mnie jeszcze kiedyś zapyta: „Czy da się za kilkadziesiąt złotych przeżyć fajną przygodę ponad 1000km od domu?” To odpowiem (również bez zastanowienia): „Owszem, da się!
Nie trzeba nawet mieć paszportu (wystarczy dowód osobisty). Fajnie lecieć większą grupką, to koszty stałe (paliwo, parking) rozkładają się na większą ilość osób. W Norwegii każdy mówi w dwóch językach, więc jeżeli ktoś zna choć trochę angielski czy niemiecki to nie będzie miał problemu z komunikacją.

Zachęceni tą wyprawą i łatwością międzynarodowych wojaży, zaplanowaliśmy kolejny plener fotograficzno-turystyczny. Tym razem członkowie Płockiej Grupy Fotograficznej będą fotografowali Londyn. Bilety już kupione, akumulatory naładowane, „czas zaprzeszły” – powtórzony, zatem 28 listopada lecimy!

Kilka zdjęć z wyprawy

 

[Skibek] 

4 Komentarze

  1. Arek Gmurczyk napisał(a):

    Można? Można!
    Londyn przybywamy 😀 !

  2. Skibek napisał(a):

    Można, a w pewnym wieku nawet TRZEBA! 😉

  3. pawi napisał(a):

    Sie gra – sie ma 🙂
    Polecam wszystkim taki wypad!

Dodaj komentarz